wtorek, 3 maja 2011

i'd love to kill you with a kiss

powrót po długiej nieobecności. niezbyt szumny, bo nic wielkiego się nie wydarzyło. nic znaczącego aby chcieć o tym całemu światu wykrzyczeć na całe gardło.
cóż to takiego, że jutro ta matura. to groźne słowo na "m". przecież to tylko kolejny dzień z całej reszty mojego życia. choć nawet tu określenie "mojego" nie wydaje się być właściwe, bo bardziej pasowałoby "naszego". kolejny dzień z całej reszty naszego życia.
już dobrze ponad miesiąc jak jesteśmy razem w stu procentach. dzielimy wspólny prostokąt, bez spotykania się w miejscach, które nie należą do nas obu. teraz wiem, w tym miejscu jest twoje biurko, w tych szafkach twoje ubrania i śpisz po tej stronie łóżka.  na tyle nam dobrze, że to się nie powinno skończyć. na tyle dobrze, że planujemy już razem bardzo konkretną przyszłość. jak jakieś zaręczyny. jakiś ślub. to raczej kwestia stuprocentowej pewności, której ludzie szukają całe życie. a dziwnym trafem ona pojawia się tam, gdzie kompletnie byśmy się jej nie spodziewali. niesamowite.
jest dobrze.
i chciałoby się wrócić do tych gór. do bukowiny. do dolin i tych wszystkich podkrakowskich wsi, gdzie nagle stawaliśmy się tak cudownie niedostępni dla świata.

"znów wchodzisz we mnie drgawką, a serce więzione w przyciasnej klatce żeber martwieje".

1 komentarz:

  1. Jak to dobrze, że tak piękne wieści mogą dotrzeć do drugiego człowieka mimo zimnego i mokrego popołudnia :) Gratuluję konkretnych planów na przyszłość. I pewności. Chyba tego jeszcze bardziej.
    A co do tego słowa na 'm' -> http://www.photoblog.pl/szczurr/ :)

    OdpowiedzUsuń